Pierwsze wieki naszej ery obfitowały w krwawe wydarzenia. Imperium Rzymskie z każdym rokiem poszerzało terytorium, podbijając coraz to nowe plemiona. Wydawało się, iż nic nie jest w stanie zatrzymać tej znakomicie wyszkolonej i zorganizowanej machiny wojennej, a imperium będzie istnieć wiecznie. Nic... Poza bandą brudnych dzikusów, którymi właśnie w Against Rome przyjdzie nam dowodzić.

 

Against Rome opowiada o latach migracji narodów, która dokonała się między trzecim a piątym wiekiem naszej ery. Staniemy tu na czele jednego z trzech prymitywnych plemion, które początkowo będzie jedynie toczyć boje z innymi barbarzyńcami, zyskiwać na sile militarnej i politycznej. Wraz z rosnącym statusem kierowanej przez nas nacji, przyłączać się do nas będą inne plemiona, aż wreszcie osiągniemy taką potęgę, by móc stanąć na czele olbrzymiego imperium barbarzyńskiego, zdolnego rzucić na kolana niepokonany do tej pory Rzym. Cel ambitny, a do jego spełnienia czeka nas długa droga - tym bardziej ze gra jest zadziwiająco trudna. To chyba pierwsza gra (przynajmniej z tych, jakie pamiętam), w której nawet ukończenie pierwszych czterech misji samouczka może stanowić problem, a scenariusz rozpoczynający główną kampanię Against Rome rozgrywałem bodajże trzykrotnie.

 

Ostatnio zauważam pewien niepokojący trend - gdy programistom kończą się pomysły, decydują się wydać kolejną grę RTS. Wszak pracy przy tym nie dużo, wystarczy wylosować jakiś ciekawy okres historyczny i stworzyć silnik gry zawierający oklepane pomysły. Niestety taką właśnie grą jest Against Rome - właściwie opisując grę wystarczyłoby podać statystyki, czyli to, że możesz tu budować 15 rożnych rodzajów budynków, korzystać z 6 rodzajów surowców, sterować jednostkami występującymi w 10 różnych wersjach dla każdej nacji, a głównodowodzący armią, wraz z wygrywaniem kolejnych potyczek, zdobywa punkty sławy i z kolei przeznacza je na rozwój swoich umiejętności. Mówiąc krotko, to RTS typowy aż do bólu. Z kolei na dobre gry logiczne można wejść tutaj.

 

Jedynym ciekawym elementem gry są bitwy. Autorzy położyli większy niż standardowo w RTS-ach nacisk na zagadnienia taktyczne. Musimy dbać o morale naszych jednostek i rzucać je do walki w odpowiednich formacjach. Co interesujące, jak przystało na szanujące się prymitywne plemiona, nasi podwładni potrafią walczyć na początku gry tylko w chaotycznej kupie. Dopiero wraz z kolejnymi zwycięstwami barbarzyńcy uczą się, jak stosować bardziej zaawansowane formacje. Poszczególne starcia toczą się w wolnym tempie, co daje szansę na odpowiednie korygowanie ustawienia naszych wojsk, niestety jednak te, z niezrozumiałych dla mnie względów, od czasu do czasu zwyczajnie odmawiają posłuszeństwa i nie wykonują wydanych rozkazów, które trzeba wtedy powtarzać. A skoro już o wolnym tempie mowa, trzeba zwrócić uwagę na szybkość przemieszczania się armii po mapie. Można odnieść wrażenie, że stoi się na czele armii składającej się nie z mocnych, zwinnych Celtów, a ślimaków, nawet, jeśli są to ślimaki wyścigowe.

 

Nie będę ukrywał, że Against Rome nie przypadła mi do gustu, a kilka godzin, które spędziłem na nauce zasad gry, uważam za stracone. Gra się topornie, jednostki me reagują na rozkazy, a podczas ich przemarszu można - dosłownie - usnąć z nudów. Typowy przerost formy nad treścią, szczególnie, jeśli spojrzy się na znakomicie przygotowaną stronę internetową gry. Z mojego punktu widzenia, jest to kolejny schematyczny RTS, których mam już totalnie dość.